środa, 31 sierpnia 2016

Jakie herbaty piję w ciągu dnia i dlaczego?

Herbata to coś bez czego nie wyobrażam sobie życia. Uwielbiam jesienne wieczory z wielkim kubkiem w ręce. Taka chwila tylko dla siebie. Gdy byłam dzieckiem moją ulubioną była mocna, czarna herbata z cytryną i cukrem. Teraz czarnej nie pijam w ogóle. Bardzo lubię zioła. Za smak i świetne działanie!



Herbata zielona


  • posiada polifenole, które mają silne działanie przeciwutleniające
  • hamuje rozwój bakterii w układzie pokarmowym
  • obniża ciśnienie krwi
  • zawartość fluoru chroni przed próchnicą
  • przyspiesza wydalanie toksyn z naszego organizmu
  • przyspiesza metabolizm
  • pomaga uniknąć chorób nowotworowych oraz chorób układu krwionośnego


Można ją parzyć kilkukrotnie. Pierwszy napar jest pobudzający, drugi działa uspokajająco. Optymalna temperatura parzenia to około 70 stopni Celsjusza. Ja uwielbiam ją przede wszystkim za smak.

Herbata z pokrzywy

Poznałam ją dobrych 6 lat temu kiedy to zaczynałam swoją przygodę z włosomaniactwem. Miała ona pobudzać wzrost nowych włosów. Włosomaniactwo minęło, ale herbata została. Ta to ma dopiero magiczne właściwości!


  • poprawia stan cery, paznokci, włosów
  • oczyszcza organizm z toksyn
  • wzmacnia układ odpornościowy
  • działa antybakteryjnie, antywirusowo, przeciwalergicznie i przeciwgrzybiczo
  • obniża poziom cukru we krwi
  • dostarcza dużo żelaza
  • wspomaga trawienie
  • zapobiega wrzodom żołądka
  • oczyszcza zatoki
  • łagodzi obrzęki


Czystek

To jedna z tych herbat za których smakiem nie przepadam. Mając jednak na uwadze jej dobroczynne działanie staram się pić ją regularnie. Dlaczego?


  • działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo i przeciwwirusowo
  • usuwa metale ciężkie z organizmu więc polecany jest palaczom
  • wspomaga walkę z boreliozą oraz kleszczowym zapaleniem opon mózgowych
  • działa na trądzik
  • posiada właściwości przeciwutleniające
  • walczy z alergią, z katarem i z kaszlem


No nic tylko pić!



Pamiętajmy by w herbaty zaopatrywać się w aptekach. Zwracajmy uwagę na jakość ziół. I pijmy! Bo to samo zdrowie.

A wy jakie herbaty lubicie pić? Dajcie znać!

czwartek, 25 sierpnia 2016

L'OREAL Infallible 24h Matte Foundation - recenzja

Dziś troszkę o moim ulubionym podkładzie. W swojej toaletce posiadam aż trzy tubki. To chyba najlepsze potwierdzenie tego, że bardzo go lubię.


Co o podkładzie mówi producent?

Nowy standard matu. Błyszczenie pod kontrolą przez 24h.

- Formuła z perlitem minimalizuje nadmiar sebum
- Lekka konsystencja podkładu dla naturalnego i świeżego wyglądu
- Formuła wzbogacona w polimery daje matowe wykończenie przez 24h

Bez błyszczenia. Bez ciężkości. Bez efektu maski.



W ofercie L'OREAL posiada pięć odcieni podkładu: 

11 VANILLA
12 NATURAL ROSE
13 BEIGE ROSE
22 RADIANT BEIGE
24 GOLDEN BEIGE

Ja posiadam dwa kolory. 22, którego używam na co dzień oraz 24, którego używam gdy jestem opalona. 

W Rossmannie kosztuje około 50 zł, ale przez internet można go dorwać i za 30 zł.


Po lewej kolor 24, po prawej 22.


Co myślę o tym podkładzie?

Moja cera to cera mieszana ze skłonnością do przesuszania oraz lekko naczynkowa. Szukam podkładu trwałego, matującego na długi czas, w miarę kryjącego oraz takiego, który nie będzie tworzył efektu maski. Dużo wymagań jak dla jednego produktu- ten na szczęście spełnia wszystkie swoje zadania.

Jest to podkład, który bardzo szybko zastyga. Moim zdaniem kompletnie nie nadaje się do nakładania pędzlem, ponieważ tworzą się nieestetyczne plamy i zacieki. Dla niektórych może być to minus, mi zupełnie to nie przeszkadza. Nakładam go palcami i wtedy uzyskuje najlepszy efekt.

To na czym najbardziej mi zależy to mat i trwałość. Produkt matuje na bardzo długo. 7 godzin na mojej twarzy wytrzymuje bez problemu. Ostatnio testowałam go również na weselu. Przetrwał upał, pot i wycieranie łez. Gdy produkt przestaje trzymać pełny mat skóra wygląda na świeżą, a nie tłustą- strasznie podoba mi się ten efekt :)

Niewątpliwym plusem jest jego wydajność- 35 ml starczyło mi na pół roku praktycznie codziennego używania. Produkt nie wysusza skóry. Moim wcześniejszym ulubieńcem był Bourjois 1 2 3. Uwielbiam efekt jaki daje na skórze niestety przy codziennym używaniu po miesiącu skóra jest bardzo przesuszona :(

Kolejną zaletą jest tubka. Opakowanie jest bardzo wygodne, nie ma opcji żeby wycisnąć za dużo produktu. Wbrew pozorom jest to również lekki podkład, który nie tworzy efektu maski.

Jestem z niego bardzo zadowolona chociaż nie ukrywam, że szukam jakiegoś zamiennika, bo codzienne używanie tego samego podkładu zaczyna mnie nudzić ;)

Dajcie znać jacy są wasi ulubieńcy w tej kwestii.

Buziaki


środa, 24 sierpnia 2016

Krople żołądkowe na porost włosów?

Jako, że ostatnio najczęstszą frazą wpisywaną przeze mnie w google są sposoby na porost włosów, nie mogła mnie ominąć informacja o kroplach żołądkowych stosowanych jako wcierka na porost włosów.
Dziwię się, że dowiaduję się o tym dopiero teraz, ale lepiej teraz niż nigdy ;) Z tego co zdążyłam się zorientować modę na wcierkę z kropli rozpoczęła Kosmetyczna Hedonistka. Jej włosy to marzenie chyba każdej kobiety więc jak jej nie zaufać?



W aptece kupiłam najzwyklejsze krople T za 2,49. Cóż za majątek!

Skład:
wyciąg z ziela dziurawca
liść mięty pieprzowej
korzeń kozłka lekarskiego
nalewka gorzka
etanol

Wszystkie zioła zawarte w składzie mają dobry wpływ na skórę głowy. Mają działanie kojące, odkażające, regulujące wytwarzanie sebum, wzmacniające cebulki włosów czy przeciwdziałające łupieżowi. Mnie osobiście najbardziej niepokoi etanol- boję się podrażnienia. 
Musimy pamiętać, że są to zioła, a z ziołami zawsze trzeba postępować ostrożnie. Lubią uczulać więc najpierw wykonajmy próbę uczuleniową. Pamiętajmy też, by nie aplikować ich prosto z butelki. Ja zakupiłam sobie dodatkowo strzykawkę, w której będę rozcieńczać krople z wodą i dopiero aplikować je na skórę. Jeszcze nie wiem czy po myciu czy przed- w Internecie są rożne informację więc muszę zaobserwować co będzie mi służyło. Zapach nie jest najgorszy- trochę mydlany, trochę ziołowy- znośny :)

O pierwszych efektach (mam nadzieję) poinformuję was za miesiąc.

Buziaki

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Jak działa fioletowa płukanka do włosów Delia? Efekty i zdjęcia

Od 5 lat rozjaśniam włosy. Jestem tym typem, który najbardziej lubi odcienie chłodne. Gdy tylko zaczynały przebijać się żółte pasma, biegłam do fryzjera żeby coś z tym zrobił. Jednak od jakiegoś czasu zapuszczam włosy. Wcieram olejki, kombinuję z maskami i odżywkami, piję pokrzywę. Postanowiłam więc, że dam włosom odpocząć i przez jakiś czas odpuszczę sobie farbowanie. Musiałam więc znaleźć alternatywę dzięki której wydobędę chłodny blond w domu jednocześnie maskując trochę odrosty. Postawiłam na fioletową płukankę firmy Delia. Zobaczcie jak się sprawdziła.



Płukankę kupiłam w Biedronce za 5,99 zł, ale widziałam ją również w Rossmannie za tą samą cenę. Używam jej w zależności od humoru. Średnio raz, dwa razy w tygodniu. Do 1,5 l butelce po wodzie wlewam troszkę płukanki. Na opakowaniu producent zaleca 1 łyżkę stołową na 2 l wody, ja robię to na oko, ale na pewno wychodzi więcej niż jedna łyżka. Myślę, że dwie, trzy ;) Do butelki wlewam letnią wodę, zakręcam, mieszam i idę z nią pod prysznic.

Włosy myję jak zwykle, nakładam maskę i ostatnie płukanie wykonuję tą magiczną, fioletową miksturą. Za pierwszym razem bałam się, że wszystko wokół łącznie ze mną będzie fioletowe, ale bez obaw, nic takiego się nie dzieje. Po spłukaniu włosów odsączam nadmiar i zawijam włosy w ręcznik. Nie polecam tego najładniejszego, bo akurat na ręczniku fioletowe plamy się robią :) Dla pewności spłukuję jeszcze plecy wodą żeby nic fioletowego mi nie zostało, ale ten krok spokojnie możecie pominąć ;)

W Internecie wyczytałam dużo opinii o tym, że włosy po użyciu płukanki są tępe w dotyku. U mnie nic takiego nie ma miejsca. Myślę, że użycie maski lub odżywki przed powinno wyeliminować ten problem. Nie zauważyłam też znaczącego wpływu na kondycję moich włosów. 

Minusy jakie zauważyłam przy stosowaniu płukanki są dwa. Po pierwsze opakowanie. Ciężko jest wlać ją do butelki, zawsze coś wycieknie mi na bok. Po drugie- efekty utrzymują się do kolejnego mycia. Gdy nie użyjecie płukanki wracają do stanu przed. 

Teraz czas na efekty przed i po. Zdjęcie starałam zrobić się w tym samym świetle, ale lekkie odstępy są. Wydaje mi się, że włosy nie wyszły aż tak "białe" jak zwykle, bo dałam dużo mniej płukanki. Najlepiej znaleźć ilość odpowiednią dla siebie. Na pierwszym zdjęciu wydają się też zdrowsze, a to dlatego, że całą noc piły oliwkę HIPP. Na drugim nie ma też żadnej odżywki z silikonami ;) Dajcie znać co sądzicie.

PRZED 

PO



Buziaki.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Szczoteczka soniczna do mycia twarzy z Biedronki - recenzja



Gdy tylko zobaczyłam, że szczoteczka soniczna ma pojawić się w Biedronce od razu chciałam ją wypróbować. Wydawanie 700 zł na oryginalną Foreo Luna wydaje mi się kompletnie chybionym pomysłem. Pognałam więc do Biedronki zobaczyć czy w ogóle ją mają .. no i mieli. Tylko ja się spóźniłam. No i nie kupiłam. Smutno mi było przez tydzień, później mi przeszło, a jak mi przeszło pojawiła się wyprzedaż, a wraz z nią 50 szczoteczek i to w obniżonej cenie! ;)


Początkowa cena to 34,99, a ja zapłaciłam za moją niecałe 20 zł.

Pierwsze wrażenie? Ładna! Wydaje się solidnie wykonana, ma ładny kształt i naprawdę dobrze leży w dłoni. Jej opływowość sprawia, że dotrzemy do wszystkich mało dostępnych miejsc na twarzy np. skrzydełek nosa. Ma dwa rodzaje wypustek- mniejsze i większe oraz 2 tryby pracy- pierwszy do masażu twarzy oraz drugi do dokładnego oczyszczania. Szczoteczka działa na 2 małe baterie, które są dołączone do opakowania.


Przejdźmy do najważniejszego. Jak ona i czy w ogóle działa?

Na szczoteczkę nałożyłam odrobinę żelu do mycia twarzy, lekko zwilżyłam twarz i zaczęłam masaż. Świetne uczucie. Oprócz nosa. Za pierwszym razem tak mnie swędział, gilgotał i bolał, że nie mogłam tego znieść. Za drugim było już ok, a za trzecim nie czułam już nic nieprzyjemnego. Skóra po użyciu tego cacka jest naprawdę gładka! Tak jakbyśmy użyły bardzo ściernego peelingu jednocześnie w ogóle nie drażniąc skóry. Jako, że mam dosyć duży problem z wągrami ciekawiło mnie czy szczoteczka w jakimś, choć najmniejszym stopniu sobie z nimi poradzi. No i poradziła. Na nosie oraz brodzie mam ich zdecydowanie mniej co bardzo mnie cieszy. Niestety te dwa tryby pracy- zarówno wolniejszy jak i szybszy wydają się mało delikatne. Ja niestety zauważyłam na czubku nosa pęknięte naczynko i jestem prawie pewna, że winowajcą jest ta szczoteczka.


Czy warto ją kupić? Za te 20 zł jak najbardziej. To fajny gadżet, który uprzyjemnia mycie twarzy i na pewno bardzo dobrze ją oczyszcza. Czy jest niezbędny? Na pewno nie. Osobom z wrażliwą oraz naczynkową cerą nie polecam. Ja będę jej używać, ale na pewno nie na nosie.

A wy już wypróbowałyście ten gadżet? A może macie porównanie z Foreo Luną? Ciekawa jestem czy bardzo się różnią :)

Buziaki

czwartek, 11 sierpnia 2016

Nowości



Buty z elilu - tanie i ładne :)



I szczoteczka soniczna z Biedronki za całe 20 zł. Niedługo recenzja :)


Mam też nową odżywkę do rzęs z firmy Delia za 7,99. Ciekawe czy zadziała ;)

poniedziałek, 4 lipca 2016

Maseczki i peeling z serii Planet Spa - Avon

Moja mieszana skóra ze skłonnością do zaskórników uwielbia peelingi i maseczki oczyszczające. Jednocześnie lubi być dobrze nawilżona, inaczej przetłuszcza się niemiłosiernie. Postanowiłam wypróbować kilka kosmetyków z katalogu Avon. Jak się sprawdziły?